wtorek, 15 marca 2016

Z Mekki do... Mekki



                O tegorocznej formie naszych skoczków narciarskich powiedziano już chyba wszystko, łącznie z tym, że powinien każdy jak stoi (lub gra w Jengę w przerwie między zawodami, co można zaobserwować na ich portalach społecznościowych) zakończyć sezon, a trener Łukasz Kruczek poddać się do dymisji. No cóż, w tym aspekcie sceptycy mieli akurat rację, bowiem polski szkoleniowiec współpracujący z kadrą A już od ośmiu(!) lat odchodzi po zawodach w Planicy. Trudno sobie wyobrazić kogoś innego na jego miejsce, jednak to w obecnej chwili wydaje się najbardziej trafnym rozwiązaniem, bo po tak, nie czarujmy się, nieudanym sezonie naszych orłów potrzeba drastycznych zmian. Terapia wstrząsowa może wywinduje ich na poziom taki, jaki reprezentowali jeszcze dwa, trzy lata temu, a podia zaczną zdobywać nie tylko u siebie, ale i na całym narciarskim świecie. Bo właśnie o te podia się rozchodzi.
                Zakopane. Zimowa Mekka naszego kraju. To bajkowe, tatrzańskie miasteczko wita z całym swym urokiem zawodników Pucharu Świata od 1980 roku (z nielicznymi przerwami). Konkursy tu są wyjątkowe nie tylko ze względu na malownicze położenie miejscowości, ale i wyróżniającą się na tle wielu innych ośrodków sportów zimowych ilość kibiców. Co roku zjeżdżają się dziesiątki tysięcy fanów skoków i dopingują nie tylko swoich, ale wszystkich, którzy pojawiają się na belce startowej, nawet tych pieszczotliwie nazywanych nielotami. Nieloty za to, zresztą nie tylko oni, bo i czołowi zawodnicy chwalą polską stolicę nart za ciepłe przyjęcie i atmosferę panującą na skoczni. To tu w tym sezonie sportowym udało się Polakom zdobyć jedyne podium. Co prawda trzecie miejsce i to pod nieobecność mocnego składu Japończyków i z okrojoną drużyną niemiecką. Kota nie ma, myszy harcują. No dobrze, Kot wprawdzie był, ale Maciej, nie ten przysłowiowy. Mimo wszystko przed zawodami to miejsce na ‘pudle’ brałabym w ciemno. Przy takiej dyspozycji naszych ciężko o coś więcej, a tak – chłopcy się podbudowali, kibice pokrzepili, ci bardziej naiwni uwierzyli w wygrane w kolejnych startach. Niestety, passa Zakopanego nie przetrwała dalej, choć w następnych zmaganiach (w Sapporo, tydzień po Zakopanem) Dawidowi Kubackiemu udało się wygrać kwalifikacje. Mekka została za nami jak za Mahometem w 662 roku, tylko, że on szybko odnalazł się z powrotem, a polska kadra A ma z tym ogromny problem. Bynajmniej się nie poddajemy (nie jesteśmy jak Schlierenzauer, powiedzą niektórzy, a ja tylko napomknę, że człowiek ten wygrał zawody Pucharu Świata 53 razy), idziemy dalej, a zawody w naszym kraju zostają z nami jako motywator.
                Za niedługo koniec sezonu. Skoczkowie dotrą do Planicy z nadziejami na udane loty (być może Piotr Żyła będzie miał okazję do robienia tego, co najbardziej lubi) i marzeniami o zasłużonym urlopie. Kolejna Mekka skoków, tym razem już międzynarodowa, z grubej rury. Ogromna skocznia, ogromny prestiż, ogromne emocje, ogromne nadzieje na kolejne pobicie rekordu świata. Letalnica powita sportowców oblężona przez kibiców (bilety wyprzedane już miesiąc przed zawodami), a oni pożegnają na niej sezon. Tym razem żaden ‘życzliwy’ kolega z reprezentacji nie odbierze tu Peterowi Prevcowi Kryształowej Kuli – zapewnił ją sobie jakiś czas temu, wiatr (miejmy nadzieję) nie odbierze Noriakiemu Kasai pięćsetnego występu w zawodach, a Kenneth Gangnes lub Michael Hayboeck prawdopodobnie nie odbiorą Severinowi Freundowi drugiego miejsca w klasyfikacji generalnej.
Co pokażą nasi? Liczę na udany popis na koniec, tak, żeby powiedzieć sobie do widzenia ze zmniejszonym uczuciem niedosytu za tę zimę. Żeby bez niepotrzebnego żalu, za to z kolejnym podium pogratulować Kruczkowi ośmiu lat pracy, ale czy to możliwe? Miejmy nadzieję. A kciuki trzymajmy za odpowiedni wybór nowego szkoleniowca! Niektórzy myślą o kimś pokroju Hannu Lepistoe czy Miki Kojonkoskiego, najczęściej przywoływani są Stefan Horngacher, Maciej Maciusiak lub Słowieniec Vasja Bajc, a nam przydałby się ktoś taki jak Alexander Stoeckl, niestety w tej chwili zajęty; wiodący groźnych, jasnowłosych norweskich wikingów po wygraną w Pucharze Narodów.
No cóż, postarajmy się cieszyć tym co mamy i myśleć o przyszłości pozytywnie, a na ciężką podróż z jednej Mekki do drugiej spróbujmy patrzeć nie tylko w odcieniach czerni, bo poza bolesnymi wypadkami mieliśmy także kilka wygranych kwalifikacji (tylko i aż biorąc pod uwagę sezon), życiowe lokaty Dawida Kubackiego i Stefana Huli czy prezentację nowego, głodnego punktów zawodnika, Andrzeja Stękały. Czy to dużo? Nie sądzę, ale biorąc pod uwagę tegoroczną dyspozycję chłopców lepszym rozwiązaniem jest cieszyć się tym, co mamy. Poza tym droga między tymi świętymi miejscami jest wyjątkowo wyboista i pełna zakrętów nie tylko dla naszych – nieidący na żadne kompromisy dominator Peter Prevc kilkakrotnie wypadał z miejsc na podium, co dziwiło nie tylko kibiców, nie tylko ciocię Krysię z Sosnowca, która o skokach wie porównywalnie tyle ile słów po angielsku zna Stanisław Wokulski, ale i zapewne samego zainteresowanego, sądząc po jego zachowaniu po oddawanych próbach. Nie tylko zresztą on ma problemy, bo i wspominani pretendenci do trzeciego miejsca, ba, nawet drugiego, w klasyfikacji generalnej sezonu – groźny norweski wiking Gangnes raz zalicza wynik pokroju zawodnika z Kambodży, a za drugim razem z miejsca w trzeciej dziesiątce udaje mu się wskoczyć do pierwszej, blondwłosy kolega zeszłorocznego triumfatora Turnieju Czterech Skoczni Stefana Krafta Hayboeck wydaje się przed kluczową imprezą zaliczać spadek formy po niesamowitej serii w Finlandii, a nasz zachodni sąsiad Severin Freund po każdym skoku jest wyjątkowo niepocieszony. Czy to zmęczenie długim sezonem? A może nie tylko nasza kadra walczy z pewnymi problemami (co jest nieco pocieszające)? Na wszystkie pytania odpowie nam Planica.

***
Pierwszy post to jakby zaczynać nowe życie - mam nadzieję, że będzie satysfakcjonujące dla mnie i odpowiednio ciekawe dla ewentualnych czytelników, a motywacja do pisania na tematy nie tylko tragiczno-komiczne (związane ze sportem zimowym lub też nie) zostanie na dłużej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz