Wszyscy
znamy tę historię: biedna dziewczyna poznaje bogatego mężczyznę (lub vice
versa), zakochują się w sobie bez pamięci, rodzina zamożnej strony nie zgadza
się na ślub, ale ostatecznie jest to opowieść z happy endem. Temat klas
społecznych nurtuje ludzi nieprzerwanie od starożytności. W końcu żaden rzymski
patrycjusz nie umówiłby się na randkę z plebejuszką, a w rzeczywistym świecie Pan
Darcy prawdopodobnie nigdy nie poprosiłby biednej Elizabeth do tańca*. Dziś
obserwujemy system kastowy w Indiach, w większości krajów świata wyróżnić można
klasę wyższą, średnią i niższą, ale czy ma to wpływ na relacje międzyludzkie?
Obserwuję
świat. Widzę ludzi sukcesu, tych, których życie jest na świeczniku. Spotykają
się z innymi ludźmi sukcesu, których życie także jest na świeczniku. Mówią ‘chcę
być z kimś, kto na swój sukces pracował tyle, ile ja’. Najczęściej są z kimś
równie znanym. Oczywiście, mówię stereotypowo, ale czy znacie przypadek osoby
naprawdę popularnej, która chodziła do kina z typowym Janem Kowalskim? Gdyby
Grace Kelly posłuchała rodziców i nie została aktorką, Monako nie miałoby
swojej ikony, bo książę Rainier po prostu nie umówiłby się ze zwyczajną
dziewczyną.
Widzę też tych ludzi, którzy żyją własnym życiem.
Jesteśmy zabiegani, ale nie ukrywajmy, każdy z nas choć raz w życiu myśli o
tym, że dobrze byłoby mieć kogoś do kochania (jeśli jesteś zagorzałym fanem
death metalu i myślisz jedynie o śmierci, wybacz, że wrzucam cię do tego
samego, miłosnego worka [kolejny stereotyp]). Szukając drugiej połówki, nagle trafiamy
na kogoś ‘z górnej półki’, wyższa klasa, lepsze zarobki, droższy samochód,
nowsze adidasy. I tu zaczynają się schody kierujące nas właśnie tam ‘wyżej’. Zazwyczaj
osoby te nawet nie zwracają uwagi na innych, uważają się za ważniejszych. Tacy
mężczyźni nie patrzą na kobiety bez makijażu a’la Kim, a wytworne damy nie
chodzą do kina z chłopakiem w trampkach. Sytuacja taka to najprostsza droga do powstania
granic między klasami. Bywają jednak wyjątki. Ci pozornie lepsi ‘wyhaczają’
kogoś, kto akurat wpadnie im w oko i obie strony mają zazwyczaj kilka dróg do
obrania:
1) osoba wyhaczona może umawiać się z kimś takim, zapałać
uczuciem i nucić własną aranżację marsza weselnego, a potem gdzieś pomiędzy
jedną a drugą lampką wina usłyszeć ‘wybacz, kotku, nie jesteśmy dla siebie
stworzeni’
2) dlaczego się nie zmienić? Można robić wszystko, aby
przypodobać się drugiej stronie, zmienić charakter, pracować całe dnie aby
zarobić na wszystkie te drogie rzeczy, w których pokażemy się na kolejnej
randce, odwrócić się od dotychczasowych znajomych i albo udawać kogoś innego do
końca życia, albo zostać z niczym
3) spotykać się z ‘wyhaczającym’ przez pewien czas, ale
dawać mu do zrozumienia, że się dla niego nie zmieni, a potem czekać na jego
reakcję
4) ‘wyhaczający’ może okazać się zwykłym cwaniakiem,
który lubi się popisywać, wtedy nigdy nie będzie z osobą z innej grupy
społecznej
5) osoba z wyższej klasy społecznej rozumie sytuację
tego, z którym się spotyka i żyją wspólnie bez większych problemów
6) po wielu burzliwych momentach wszystko skończy się
szczęśliwie na wzór Bridget Jones i Marka Darcy’ego**
Jednak zazwyczaj związek kończy się jeszcze zanim zdąży
się na dobre zacząć.
To zagadnienie znane już nie
tylko popkulturze (Carrie i Pan Big, Daenerys Targaryen i Daario Naharis czy
nawet Wokulski i Łęcka), ale i rzeczywistości. Spacerując chodnikiem można
zauważyć przechodniów z różnych klas i zgadywać, czy taki patrycjusz byłby w
stanie umówić się na randkę z plebejuszem więcej niż raz, ba, czy w ogóle zwróciłby
uwagę na kogoś takiego. Brzmi okrutnie, ale wydaje się jak najbardziej
prawdziwe. Możemy wmawiać sobie, że na Ziemi nie ma podziałów i wszyscy są
równi, ale świat uczuć wydaje rządzić się własnymi prawami. Czy jednak jesteśmy
skazani na nasze położenie i nie ma nadziei na nic innego? Czy może warto
walczyć, próbować zmieniać sytuację? To wydaje się już sprawą indywidualną
każdego człowieka, który powinien sobie odpowiedzieć na jeszcze jedno pytanie –
ile warto poświęcić dla sympatii.
***
* - "Duma i uprzedzenie" J. Austen
** - seria "Bridget Jones" H. Fielding
Dziś skręcam na drogę uczuć, choć przyznam, że nie mam doświadczenia. Mam za to bystre oczy i z analizy moich obserwacji wysuwam czasem wnioski, którymi się tu z Wami dzielę. Następnym razem wracam na skocznię. A teraz czekam na opinie!