czwartek, 31 marca 2016

Rendez-vous z patrycjuszem



                Wszyscy znamy tę historię: biedna dziewczyna poznaje bogatego mężczyznę (lub vice versa), zakochują się w sobie bez pamięci, rodzina zamożnej strony nie zgadza się na ślub, ale ostatecznie jest to opowieść z happy endem. Temat klas społecznych nurtuje ludzi nieprzerwanie od starożytności. W końcu żaden rzymski patrycjusz nie umówiłby się na randkę z plebejuszką, a w rzeczywistym świecie Pan Darcy prawdopodobnie nigdy nie poprosiłby biednej Elizabeth do tańca*. Dziś obserwujemy system kastowy w Indiach, w większości krajów świata wyróżnić można klasę wyższą, średnią i niższą, ale czy ma to wpływ na relacje międzyludzkie?
                Obserwuję świat. Widzę ludzi sukcesu, tych, których życie jest na świeczniku. Spotykają się z innymi ludźmi sukcesu, których życie także jest na świeczniku. Mówią ‘chcę być z kimś, kto na swój sukces pracował tyle, ile ja’. Najczęściej są z kimś równie znanym. Oczywiście, mówię stereotypowo, ale czy znacie przypadek osoby naprawdę popularnej, która chodziła do kina z typowym Janem Kowalskim? Gdyby Grace Kelly posłuchała rodziców i nie została aktorką, Monako nie miałoby swojej ikony, bo książę Rainier po prostu nie umówiłby się ze zwyczajną dziewczyną.
Widzę też tych ludzi, którzy żyją własnym życiem. Jesteśmy zabiegani, ale nie ukrywajmy, każdy z nas choć raz w życiu myśli o tym, że dobrze byłoby mieć kogoś do kochania (jeśli jesteś zagorzałym fanem death metalu i myślisz jedynie o śmierci, wybacz, że wrzucam cię do tego samego, miłosnego worka [kolejny stereotyp]). Szukając drugiej połówki, nagle trafiamy na kogoś ‘z górnej półki’, wyższa klasa, lepsze zarobki, droższy samochód, nowsze adidasy. I tu zaczynają się schody kierujące nas właśnie tam ‘wyżej’. Zazwyczaj osoby te nawet nie zwracają uwagi na innych, uważają się za ważniejszych. Tacy mężczyźni nie patrzą na kobiety bez makijażu a’la Kim, a wytworne damy nie chodzą do kina z chłopakiem w trampkach. Sytuacja taka to najprostsza droga do powstania granic między klasami. Bywają jednak wyjątki. Ci pozornie lepsi ‘wyhaczają’ kogoś, kto akurat wpadnie im w oko i obie strony mają zazwyczaj kilka dróg do obrania:
1) osoba wyhaczona może umawiać się z kimś takim, zapałać uczuciem i nucić własną aranżację marsza weselnego, a potem gdzieś pomiędzy jedną a drugą lampką wina usłyszeć ‘wybacz, kotku, nie jesteśmy dla siebie stworzeni’
2) dlaczego się nie zmienić? Można robić wszystko, aby przypodobać się drugiej stronie, zmienić charakter, pracować całe dnie aby zarobić na wszystkie te drogie rzeczy, w których pokażemy się na kolejnej randce, odwrócić się od dotychczasowych znajomych i albo udawać kogoś innego do końca życia, albo zostać z niczym
3) spotykać się z ‘wyhaczającym’ przez pewien czas, ale dawać mu do zrozumienia, że się dla niego nie zmieni, a potem czekać na jego reakcję
4) ‘wyhaczający’ może okazać się zwykłym cwaniakiem, który lubi się popisywać, wtedy nigdy nie będzie z osobą z innej grupy społecznej
5) osoba z wyższej klasy społecznej rozumie sytuację tego, z którym się spotyka i żyją wspólnie bez większych problemów
6) po wielu burzliwych momentach wszystko skończy się szczęśliwie na wzór Bridget Jones i Marka Darcy’ego**
Jednak zazwyczaj związek kończy się jeszcze zanim zdąży się na dobre zacząć.
To zagadnienie znane już nie tylko popkulturze (Carrie i Pan Big, Daenerys Targaryen i Daario Naharis czy nawet Wokulski i Łęcka), ale i rzeczywistości. Spacerując chodnikiem można zauważyć przechodniów z różnych klas i zgadywać, czy taki patrycjusz byłby w stanie umówić się na randkę z plebejuszem więcej niż raz, ba, czy w ogóle zwróciłby uwagę na kogoś takiego. Brzmi okrutnie, ale wydaje się jak najbardziej prawdziwe. Możemy wmawiać sobie, że na Ziemi nie ma podziałów i wszyscy są równi, ale świat uczuć wydaje rządzić się własnymi prawami. Czy jednak jesteśmy skazani na nasze położenie i nie ma nadziei na nic innego? Czy może warto walczyć, próbować zmieniać sytuację? To wydaje się już sprawą indywidualną każdego człowieka, który powinien sobie odpowiedzieć na jeszcze jedno pytanie – ile warto poświęcić dla sympatii. 

***
* - "Duma i uprzedzenie" J. Austen
** -  seria "Bridget Jones" H. Fielding

Dziś skręcam na drogę uczuć, choć przyznam, że nie mam doświadczenia. Mam za to bystre oczy i z analizy moich obserwacji wysuwam czasem wnioski, którymi się tu z Wami dzielę. Następnym razem wracam na skocznię. A teraz czekam na opinie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz